Kiedyś to było…
Czy siadacie czasem przy kominku z kubeczkiem kakao w ręce ubrani w sweter upstrzony tureckim wzorem i wspominacie z rozrzewnieniem dawne czasy? Kiedyś to było, nie było telefonów komórkowych, nikt nie mógł się nikim skontaktować, można było wysłać telegram, nie było komputerów ani internetu (serio wiem, że do niektórych to nie dociera), a jeszcze wcześniej mało kto miał nawet telefon stacjonarny. Fajnie było?
A może przeszkadza Wam klimatyzacja w nowych samochodach lub czujniki parkowania? Przecież kiedyś ich nie było i było dobrze!
Zastanawia mnie zjawisko zrzędzenia na nowości występujące u coraz młodszych (30+) ludzi.
To samo mamy w rowerówce. Jak wszyscy doskonale wiemy branża jest dynamiczna i co roku serwuje nam nowe standardy rozwiązania, ulepszenia. Jak w każdej branży część jest po to by było nam lepiej a część, żeby lepiej było producentom. Lepiej w portfelu oczywiście. Czy kogoś to dziwi?
Czy wiecie, że część zaawansowanych aparatów fotograficznych niektóre funkcje ma po prostu komputerowo odblokowywane w kolejnych modelach, a w gruncie rzeczy są takie same? Co sezon mamy nowe Go Pro, nowego Iphona, Samsunga czy broszkę Pani ex premier. Możemy się oczywiście na to obrazić i nie kupować nowych rzeczy, każdy ma do tego święte prawo. Ale zastanawiam się nad tym siedzeniem i zrzędzeniem właśnie. A po co dwunasta zębatka z tyłu! Przecież to głupie i bez sensu, kiedyś starczał napęd 3×6, boost to głupota i marketingowy wymysł! Koło 29 w enduro! Kyrje Elejson! A w DH?! Panie zlituj się nad nami! To jasne, że nie wszystkie innowacje są nam niezbędne do życia, ale chcemy się kłócić z tym, że powstają? Przecież nikt nikomu nie broni jeździć na kole 26, bez automatycznej sztycy, z przednią przerzutką czy haftowaną serwetką w koszyczku na kierownicy. Kwestia gustu i upodobań. Sam zresztą znam takich którzy dalej jeżdżą na małym kole z dwoma blatami z przodu i są szybsi niż ja z wszelkimi udogodnieniami i kołem 29.
Więc po co narzekać? Każdy nowy standard niesie za sobą falę marudzenia, jakby coś to miało zmienić. Może zamiast tracić energię powstanie jakaś specjalna petycja do marek rowerowych podpisana przez 79 osób z Polski – „Prosimy nie wprowadzać na rynek rowerowy nic nowego przez najbliższe 3 lata, bo i tak tego nie kupimy!” A oni pomyślą, o kurcze niedobrze, kilka osób z jednego z kluczowych dla nas rynków nie kupi nowego standardu piast i elektronicznych przerzutek… a co to jest właściwie ta Polska?
Podobnie było z wprowadzeniem rowerów elektrycznych. Ale to był hejt! Że jak to, to przecież kastracja tego sportu, itp., a potem nagle bardzo dużo krzykaczy można było zobaczyć na elektrykach z uśmieszkami i komentarzami, „nie no tak tylko próbowałem, nawet spoko”. Narzekać mogą producenci rowerów, że muszą dostosowywać je do nowych standardów albo uzbrajać je w coraz to nowszy osprzęt, albo nawet bardziej mechanicy, którzy muszą się co chwilę dokształcać. A my? My powinniśmy z uśmiechem z tego korzystać. Sprawdzać co nam się przyda a co nie, próbować, testować, oceniać, ale nie od razu mówić, że to głupie, bo nowe, bo nawymyślane i 10 lat temu to było.
Przecież i tak koniec końców, każdy kto może sobie na to pozwolić bardzo chętnie co sezon wymieni sprzęt, a ci którzy nie mogą (np. ja), gdybym mógł to bym tak bez wahania robił.
Sram AXS? Super, nie stać mnie, ale chętnie bym spróbował. A gdyby było mnie stać to bym sobie kupił.
Więc następnym razem siadając przy kominku z kubkiem kakao lub kawy inki, pomyślmy, że gdyby nie postęp technologiczny w rowerówce to dalej jeździlibyśmy na rachitycznych hardtailach, bez amortyzatora z przodu, próbujących nas zamordować przy każdej możliwej okazji.
Krzysztof Pałys