“Eko” Cycling

11 października, 2019 / Krzysztof Pałys

Czy zastanawiacie się czasem jadąc na rowerze po lesie lub łące, ile żywych istot ginie od waszych kół, ramy i szyb w okularach? Nie? To dobrze, to znaczy, że jesteście całkiem normalni. Przeczytałem ostatnio kilka ciekawych komentarzy w mediach społecznościowych, po których właściwie powinienem zacząć się bać, zresztą chyba nie tylko ja…

Tak sobie myślę, że sama jazda na rowerze już jest czymś dobrym w kontekście dbania o środowisko – a na pewno w porównaniu do jazdy autem, motorem, quadem czy np. monster truckiem. A wiadomo, że żeby się tym w pełni cieszyć to lepiej pojechać do lasu lub na łąkę niż na ścieżkę rowerową w mieście. Okazuje się, że nie do końca.

ścieżka, po której się jeździ i chodzi nie oznacza od razu zła, spustoszenia i zniszczenia piękna zieleni dookoła.

Wyczytałem bowiem, że szczególnie hamowanie oraz szerokie opony z agresywnym bieżnikiem niszczą ściółkę leśną oraz zabijają miliony żyjątek. Oczywiście mówimy tutaj o jeździe tam, gdzie wolno, nie po rezerwacie, nie po ostróżce tatrzańskiej lub dębiku ośmiopłatkowym czy panterze śnieżnej. Serio? Niszczymy ściółkę oraz ścieramy korzenie? Bardziej niż traktory w trakcie wycinki? Czy może bardziej niż chaotyczny ruch pieszy w specjalistycznych butach górskich z „agresywnym” bieżnikiem? Czy nie dochodzimy, aby do absurdu? Bo z ciekawości wygooglowałem sobie jak bardzo korzeniom może zaszkodzić opona rowerowa i jak szybko odradza się mech oraz trawa zdarta z ziemi oponą lub butem. Okazuje się, że większe szkody robią polskiej naturze siostry Godlewskie, ponieważ musielibyśmy cyklicznie całym naszym rowerem walić o wystający, jeden z dziesiątków korzeni danego drzewa, żeby w ogóle mu zaszkodzić! Dzika trawa oraz mech w terenach zalesionych odradzają się kilka razy w roku, natomiast po wycince, w której uczestniczy ciężki sprzęt raczej dopiero w roku następnym. Jak się okazuje korzeniom nawet nie potrafi zaszkodzić zalanie ich betonem lub asfaltem jak to się często robi w mieście, ponieważ i tak się dalej rozrastają. Podobny temat zresztą toczył się ostatnio we Wrocławiu w kontekście górki zwanej małą Ślężą. Grupa osób o percepcji niektórych organizacji terrorystycznych postanowiła zakazać na niej jazdy na rowerze. Przypomnę, że górka jest sztucznym tworem i od lat korzystają z niej dzieci i dorośli biegając, chodząc z psami, jeżdżąc na rowerach, rolkach, hulajnogach a w zimie na sankach. Z tej grupy postanowiono wyłączyć rowerzystów, pod zarzutem „rozjeżdżania drzewostanu”. Nie znam wielu użytkowników tej górki, którzy potrafią wskoczyć rowerem na drzewo, ale może ostatnio kręci się tam Fabio Wibmer.

jazda na rowerze w takich miejscach wręcz uczy je doceniać i szanować.

Naturalnie pod tym dramatycznym określeniem kryje się jazda po korzeniach drzew – czyli zwykła bzdura. Ale co tam, won na betonowe ścieżki rowerowe! Wyobraźmy sobie, że podpalacze harwesterów wywalczą takie przepisy w większości parków w Polsce, co pozostanie tym, którzy właśnie tam głównie jeździli na rowerze? Ok zgadzam się, że przesadne rozkopywanie może zaszkodzić niektórym miejscom, jednak tu mówimy po prostu o samej jeździe.

To samo możemy przenieść na tereny leśne. Są miejsca, w których jest ścisły zakaz poruszania się na rowerze – np. tereny tatrzańskiego czy bieszczadzkiego parku narodowego. Zgoda, nie ma o czym mówić. Jednak we wszystkich innych zalesionych terenach, nie będących specjalnymi rezerwatami nie możemy wjeżdżać jedynie autem czy motorem. Przepis nie dotyczy roweru. Gdzieniegdzie wprowadzono zakaz wjazdu na szlakach pieszych, aby nie dochodziło do kolizji, co też w niektórych miejscach jest całkiem rozsądnym posunięciem. Jednak poza tym można tam jeździć rowerami, jak i organizować piesze wycieczki, które zazwyczaj i tak są liczniejsze i niekiedy znacznie więcej śmiecą od rowerzystów. Piszę to specjalnie, żeby uzmysłowić niektórym ludziom, że licytując się kto bardziej szkodzi lasom czy łąkom dojdziemy do paradoksu, bo zaraz możemy wyciągnąć argumenty, że psy zabierane do lasu na spacer co jakiś czas rozkopią ściółkę, która będzie się długo odradzała…

tutaj wyjątkowo mamy połączenie wycieczki pieszej z rowerową.

Uwielbiam lasy, lubię po nich jeździć i chodzić i sam w nich zbieram śmieci po innych. I wolałbym, żeby agresywne odłamy ludzi żywiących się błotem oraz podpalających maszyny leśne albo trafiły do więzienia albo zajęły się pożytecznymi działaniami na rzecz ochrony natury, co osobiście popieram. Nie popieram natomiast terroru.

Krzysztof Pałys

 

Dodaj komentarz

Czytaj także

Testy rowerów

15 listopada, 2019 / Krzysztof Pałys

Jesse Melamed – wywiad

9 października, 2020 / Krzysztof Pałys