Rose Pikes Peak EN 3

30 kwietnia, 2018 / Krolik

Dostaliśmy do testów ów rower o zmiennej geometrii na wyjazd do Malagi. Plan obejmował 8 dni jazdy z buta i 1 dzień shuttle. W tym czasie rower codziennie przejeżdżał  1500-1900m  w pionie. W dniu shuttlowym zrobiliśmy 5000m zjazdów. Był chyba w każdym terenie, podjeżdżał asfalty, szutry, single, po pornografię rodem z XC. Można się pokusić o stwierdzenie, że potestowaliśmy go dokładnie 🙂

First impression

Czekaliśmy na ten rower naprawdę długo. Zawsze ciekawe jest jaki będzie rezultat, kiedy wiemy, że ktoś, biorąc pod uwagę zdobyte doświadczenia, tworzy coś na nowo. Tak było z Mercedesem i klasą A, tak było z YT i Caprą. No więc jak sprawa będzie miała się tutaj?

Rose ma potężne doświadczenie w produkcji ram karbonowych pochodzące z kolarek. Od kilku lat produkuje fulle do enduro i rowery grawitacyjne. Współpracuje z takimi gośćmi jak Jakob Vencl (zbieżność nazwisk z jednym z nas przypadkowa zupełnie J). Oceńmy rezultat tej współpracy.

Co ciekawe, Rose wypuszczając produkt na rynek stworzył dwie wersje: AM i EN, czyli w zasadzie trail i enduro. Różnią się od siebie głównie długością skoku ramy. AM to 150mm, EN to 165. Masa rowerów zależy od komponentów w konfiguracji, ale zazwyczaj wybierając sety z podobnej półki AM jest o 1kg lżejszy niż EN. Wynika to z użytych komponentów typowo All Mountain, jak Fox 34 (AM) vs. 36 (EN) itd.  Pikes Peak AM mieliśmy okazję ujeżdżać kilka miesięcy temu: TU.

Pierwsze wrażenie dotyczące L-ki, którą dostaliśmy to, że duży to rower. Trochę tak jakby poprosić Pudziana o przybranie pozycji kolankowo – łokciowej i go dosiąść. Siadając na miednicy i łapiąc włosy w szeroko rozstawionych pachach. Muskularna rama, kiera 800 mm, dość długi reach (482/472 w zależności od ustawienia PROGEO) oraz opony 2,4 dają takie poczucie. Nie utrzymuje się ono zbyt długo. Wystarczy go podnieść – waga pokazuje 13,2kg. No naprawdę dobrze jak na taką lochę. Bierzcie pod uwagę, że jeszcze mamy system zmiany geometrii i charakterystyki zawieszenia – progeo. Mój Ibis mający 150mm skoku waży tyle samo. Ciekawe jak to będzie podjeżdżać. Posadzenie dupy celem pobujania się pokazuje pluszowość i przyjemną miękkość.

Rose przyzwyczaił nas do tego, że wykonanie ich ram to zazwyczaj jakościowy kosmos. Tak jest też w tym przypadku. Otwory przewodów, mocowanie haka, węzły są po prostu ładne i dokładne. Faktura ramy jest jednorodna. Na tyle, że rower pokryty jest lakierem bezbarwnym prezentującym nam to co jest pod spodem. To już nie są czasy, gdzie widzimy tkaninę kevlarową, lecz drobne struktury. Jednym się to podobało innym nie. Jedno jest pewne: tuzy w rowerówce mogłyby się od nich uczyć. Nic nie wkurza mnie tak jak frameset za 15-20k wykończony po chamsku. Tu tego zjawiska nie znajdziemy ani trochę.

Komponenty

Wersja, którą dostaliśmy to wersja jubilerska. W katalogu Rose nazywa się 3 EN i zawiera praktycznie topowe komponenty. Kupując rower na stronie Rose, w konfiguratorze można przenieść się na poziom Onanista plus wybierając np. złotą kasetę Sram XG1295, ale to już są opcje dla tych co lubią dotykać roweru z zamkniętymi oczami. My dotykać wolimy cycki a na rowerach jeździmy. W każdym razie, w konfiguracji EN3 nie ma się do czego dopieprzyć. Mamy wykashimowanego Foxa 36 Float FIT RC2 z przodu i X2 z tyłu. Co może być węglowe – jest węglowe. Kiera to Race Face Atlas, korby Truvativ Descendant. Napęd to pełne Eagle X01. Zazwyczaj w takich konfiguracjach jest jakiś element oszczędnościowy jak kaseta czy piasty. Noooo to popatrzmy. Koła to DT EX 1501, hmmm obręcze szerokości wew. 30mm i piasty DT240. Nie wiem jak Wam, ale mi się robi twardo. Nie widzę tu żadnych oszczędności, a wręcz przeciwnie: Jedziemy na grubo.

Baliśmy się, że skrzywdzimy te koła. Saute ważę 85 kg i przez 9 dni jazdy nie zrobiłem im krzywdy. To jest ewenement.

Cały kokpit jest mega przyjemny. Kiera leży w rękach idealnie. Pełny SRAM robi robotę. Dzięki matchmakerom kokpit jest czysty. No i w końcu reverb ma manetkę zbliżoną do dźwigni przerzutki zamiast idiotycznego guzika. Pewnie dalej nie działa na mrozie, ale co tam. No właśnie. Jak byśmy mieli się dopieprzyć do czegoś to:

  • Reverb. Nie kochamy ich, bo tak sobie działają na mrozie,
  • Brak gumek chroniących karbonowe korby.
  • Cienkie gripy. Jak zwykle zresztą. Rozmiar L i XL a gripy jak dla dziecka idącego do komunii.

No ale bądźmy szczerzy. Gripy i gumki to pierdoła a Reverb to rzecz subiektywna. Są tacy co go kochają, tak jak my Bike Yoke.

Aaaa no gumy. Opony Shwalbe. Magic Marry z przodu to czad, ale Hans Dampf z tyłu to kupa w majtach. Drugiego dnia jazdy, po 4 rozcięciach poszedł tam Minion DHF i do końca wyjazdu był spokój. Konfigurator pozwala Wam wybrać Miniony, wiec luzik!

Technologia

Co tu dużo pisać. PROGEO. Rose wprowadził do swoich ram ficzer który jest kontrowersyjny. Przy osi suportu mamy pokrętło które pozwala przestawić rower w jeden z 4 trybów pracy. Nie będziemy pisać o ile stopni który tryb zmienia rower, bo nie było to dla nas istotne. Cholernie ważne natomiast było, jak rower zachowuje się na szlaku.

Każdy z trybów charakteryzuje się inną progresją pracy zawieszenia oraz modyfikacjami geometrii. My używaliśmy często dwóch skrajnych ustawień. Zjazdowego i podjazdowego. Pozostałe mogłyby dla nas nie istnieć. Na forach rozgorzało sporo dyskusji czy to ma sens czy nie. Często opierających się poczytaniu specyfikacji. Dla nas ficzer jest czadowy. Po oswojeniu się z nim i odpowiednim rozkminieniu kolejności działań, przestawienie nie zajmuje więcej niż 30 sek – 1 min.

Nie ma ono sensu przy jazdach interwałowych. Przed małymi podjazdami tego nie przestawicie, bo potrzebujecie imbus 6 i zejść z roweru. Jeśli macie przed sobą ze 30 min podjazdu to warto to zrobić. No i tyle.

Jeśli ktoś ma kopyto to tryby mu nie potrzebne. Jeśli przejechanie dla Was 2000m dziennie w pionie to luz, wtedy ów system jest przyjemnym luksusikiem. Większość znanych nam jeźdźców truchleje słysząc, że zrobimy dziennie 1500m. Takie osoby będą chciały spędzić te 30 sek na dole na przestawienie na tryb podjazdowy i 30 sek na górze. W takich sytuacjach każdy benefit się liczy i jest nam milej, gdy rower nagle choć trochę lepiej podjeżdża a potem zjeżdża. Nie oszukujmy się. Zmiany nie są drastyczne, ale są odczuwalne.

Po wyborze odpowiedniego trybu, przy podjeździe rower chętniej i żwawiej pnie się pod górę, a przy zjazdach klei się do ziemi jak dziki.

Sama konstrukcja jest prosta. Sprowadza się do dużej śruby mimośrodowej i nie powinna się psuć. Ciekaw jestem czy Rose zrobi taki upgrade, aby nie trzeba było używać imbusa 6. To już by była petarda.

Należy wspomnieć, że zawiecha to znany i lubiany 4 zawias z Horstem.

Jazda

Zajebista. Serio. Naprawdę dobrze nam się jeździło. W pigułce, dobrze to podjeżdża, dobrze zjeżdża. Zasadniczo świetny rower, na świetnym osprzęcie.

Jeździliśmy w miejscu, w którym zjazdy były ciągłe, nieprzerwane podjazdami a podjazdy szutrowe i długie. Każdy zjazd to minimum 400m w pionie, podobnie podjazd. Było wszystko: flow, ciasne agrafki, rockgardeny, brutalne strome kamieniste zjazdy zwane rozpierdolkami.

Zjazdy

Noooo połyka je. Lubi pochylanie i szybka jazdę. Przy ustawieniu do zjazdów, czyli małej progresji zawiechy i spłaszczeniu kątów, zaczyna kosmicznie kleić się do gleby. Fox pięknie zabezpiecza, bo przed dobijaniem, SAG się zwiększa. Powoduje to wybieranie liści. Trzeba się przyzwyczaić do tego, że suport idzie lekko w dół, co w połączeniu z niewielką progresją powoduje że łatwo zarypać pedałami o glebę. Nic w tym strasznego, wystarczy uważnie pracować nogami i jest ok. Za to pochylanie go w zakrętach jest bajecznie proste. Ten rower się o to prosi i to umożliwia.  Przy szybkiej jeździe, pomimo swoich rozmiarów i postury wkręca się w zakręty jak dziki, czasem zarzucając dupką niczym Beyonce po porcji Habanerro. Zapomnijcie tylko o skręcaniu kierownica. Trzeba pochylać. Koniec kropka. Ścianki i dropy pokonuje na luzie i prosi o więcej. Foxy i 165mm powodują, że rączki po zjazdach są zadowolone.

Podjazdy

Tu najbardziej czuć różnice ustawień PROGEO. W ustawieniu zjazdowym, da się podjeżdżać, jednak rower się klei, zapomnijcie o wstawaniu. Generalnie jest on ospały. Głównie za sprawą małej progresji. W tym ustawieniu lepiej wbić młynek i mielić. Da się oczywiście tak podjeżdżać i dużo tak podjeżdżałem. Czujemy się wtedy jak byśmy podjeżdżali na każdym enduro / superenduro. Ale od czego mamy ficzer. Przełączamy kręciołę i rower zmienia się praktycznie w AM. Zawiecha staje się progresywna, pozycja bardziej XC. Jest fajniej. Nawet czasem przychodzi do głowy pomysł: „A może by tak przypieprzyć na stojaka”. Rower podjeżdża prawie jak mój Ibis, który uchodzi za wzór w tej klasie. Myślę więc, że progeo jest git.

Skok roweru i jego przeznaczenie czuć na mega stromych, technicznych i pornograficznych podjazdach. Mało kto się do nich przystawia, jak ktoś to lubi, to niech wie, że będzie trudniej niż na rowerze AM i PROGEO tu nie pomoże.

Podsumowanie

Fajny rower za fajną cenę. Wersję EN można kupić już za 3400 euro. Topowa – testowana przez nas to wydatek 4800 euro. I w jednym i drugim przypadku to, co dostajemy za tę cenę to kosmos. Najtańsza daje nam Lyrika RC, napęd to Deore SLX, XT. O najwyższej właśnie przeczytałaś/przeczytałeś. Ciężko na rynku znaleźć tak jeżdżący karbon, z takim osprzętem, w tej cenie. Gdybym się nie połamał i wyłączył na kilka miesięcy, to bym go odkupił.

Plusy:

  • osprzęt
  • progeo
  • masa w stosunku do skoku
  • jakość wykonania
  • możliwość konfiguracji w kreatorze na stronie
  • to, jak on jeździ 🙂

 

Minusy:

  • progeo trzeba się nauczyć ustawiać by robić to szybko – nauczyłem się tego w 10min
  • brak gumek na korby
  • cienkie gripy
  • tylna opona

O jeźdźcu

Rozmiary Królika

  • Wzrost: 186 cm
  • Długość nóg: 91 cm (od prostaty do ziemi) – nienaturalnie długie
  • Długość tułowia: 50 cm (od biodra do obojczyka)
  • Długość rąk: 79 cm (od pachy do końca fakera)
  • Masa: 87 kg

Wojciech Królikowski

Czytaj także

Śnieżka Uphill Race 2020

9 września, 2020 / Michał

Zawody bez spiny

19 lipca, 2019 / Krzysztof Pałys