Enduro MTB Series Baligród 10.09.2017

14 września, 2017 / Rudy

Endurance, Endurance i jeszcze raz Endurance

Prawie dokładnie 2 miesiące po słynnej Szklarskiej ekipa Kellys Enduro MTB Series pokazała, że można zorganizować zawody na które nikt nie narzeka. Zewsząd płyną ochy i achy – popłyną też z naszej strony. Ale od początku…

Lokalizacja

Baligród po raz drugi stał się naszą areną zmagań. Tak, jak w zeszłym roku, centrum zawodów zostało zorganizowane w ośrodku Wisan – mnóstwo miejsc noclegowych, wyżerka i nawet basen 🙂

Tereny dookoła mają wielki potencjał, do tego współpraca z Nadleśnictwem Baligród układa się według organizatorów wyśmienicie. Efekt jest taki, że żaden z odcinków z zeszłego roku się nie powtórzył. A jakie to były trasy?

fot. NietypowaWeronika

Trasy

OSów było 5, do tego mnóstwo dojazdówek – w sumie dało to 47km i 1800m przewyższenia. Ostatni taki wynik pamiętam z maratonu mtb, ale na pewno nie z zawodów Enduro. Na tych zawodach wytrzymałość była testowana do porzygu.
Na dojeździe (a raczej spacerze) na OS 5 było cicho jak makiem zasiał – to jest moment kiedy już nawet nie chce się rozmawiać. Byle tylko do końca.

fot. NietypowaWeronika

OS1

Rozgrzewka pod górkę, trochę lekkiego zjazdu i zjazd po skałkach. Krótki i treściwy OS, na mecie krótkie komentarze o schodach i łatanie tych, co piecem na nie wpadli.

OS2

Po krótkim wypychu stajemy na starcie OS2. Chwała Organizatorom, że nie połączyli OS1 i OS2 – to podejście byłoby zdecydowanie gorącym punktem dyskusji. Na tym OS miał być jakiś zjazd. No to jedziemy i nic nie ma, lekko w dół… lekko w dół…..i jest! Niekończąca się luźna ścianka na wprost – gdzieś tam majaczy koniec ale do niego trzeba naprawdę się kontrolować, ponieważ na hamowanie miejsca nie ma. Po ściance rozluźnienie i meta. Ścianka zdecydowanie będzie się niektórym śnić po nocach.

fot. NietypowaWeronika

OS3

Na środek zawodów wypadałoby coś przywalić technicznego – i taki był ten OS. Bez flow, bez podjazdów – sam zjazd z kilkoma trudnymi kawałkami. Żaden nie zapadał w pamięć jak schody z OS1 albo ścianka z OS2 ale na mecie każdy rozmasowywał nadgarstki. Na tym OS miejsc do wylotu przez kierę było bardzo dużo. Na przykład to:

fot. Paweł Tyburski

OS4

Jedziemy, jedziemy i końca nie widać. 12 km dojazdówki, ufffffff. Był czas na rozmowy o tym, jak ten OS będzie wyglądał – mapka sugerowała coś wielkiego, a przynajmniej długiego.

I czas pokazał, że OS4 stał się znakiem rozpoznawczym zawodów.

fot. Paweł Tyburski

Szlak, po którym prowadziła dojazdówka przeszedł płynnie w OS, więc początek był kondycyjny: trochę w górę, trochę w dół, cały czas do hrmax’a. Smaczku dodawały latające na wietrze taśmy, dzięki którym można było wyjechać na manowce, a przynajmniej pomylić linię. Kiedy już czarno było przed oczami zaczął się zjazd, jaki znamy z zeszłego roku – wąska ścieżka lub wąwozik, błotko i szybko w dół. Tutaj wyjazd poza ścieżkę może powodować bliskie spotkanie ze schowanymi pieńkami – lot murowany. Nie zliczę, ile razy zastanawiałem się “czy to już koniec?”. Na mecie każdy padał na przysłowiowy pysk.

Propsy dla Organizatorów za odrobinę napojów na mecie- wszak bufet był ~17 km wcześniej. Na innej edycji to byłaby połowa dystansu całych zawodów.

fot. Paweł Tyburski

OS5

Ciekaw jestem czy ktoś podjechał pod start. Wokół mnie miny były raczej nietęgie – ci co mieli liczniki/zegarki/stravy patrzyli z niedowierzaniem – pykło 40 km a my jeszcze idziemy….

Jednak kiedy OS się zaczął wracała radość. Niezbyt trudny technicznie, był wisienką na torcie. Dużo widoczności, wszystko na tacy więc można było dobrać sobie linię tak, aby wyskoczyć, ściąć, zarzucić kołem – co kto woli. I do tego meta w ośrodku, miodzio.

fot. Paweł Tyburski

Organizacja

To był sen – start o czasie, kolejek brak, OS otwierane bez opóźnień, nawet koronacja rozpoczęła się prawie o czasie. Zbyt piękne aby było prawdziwe. Da się? Da się!

Po prawdzie uczestników było tylko 130, dużo mniej niż w Szklarskiej lub Srebrnej. Ale i tak miło jest być na zawodach gdzie wszystko działa jak powinno, brawo!

Po zawodach

Ponoć był after, są nawet ciekawe zdjęcia z basenu. Ja jednak padłem na pysk i nie było mi już dane tego doświadczyć.

Do tras warto wrócić, więc GPX (lub Strava) będzie przydatny.

Wyniki:

Maciek Wencel 8 w Elicie
Masko Patol Knurświn 13 w Elicie
Bartosz Wiercik 22 w Elicie
Wojciech Królikowski 26 w Elicie
Michal Daszkiewicz 59 w Elicie
zagubiony Sebastian Bugajski 78 w Elicie
MotherBiker 9 wśród kobiet
Magdalena Mróz 10 wśród kobiet

Fotosy:

Paweł Tyburski – album

#NietypowaWeronika- album

Grzegorz Miedziński

Czytaj także

Bożek Progresjan

20 sierpnia, 2019 / Masko Patol

Carbony za miliony

16 sierpnia, 2019 / Masko Patol