Whyte T-130C RS

11 września, 2018 / seba

Historia

To nie pierwszy model sygnowany porożem, który trafił pod nasze tłuste dupska. Ujeżdżaliśmy też poprzednią wersję ścieżkowca T130  w wersji z aluminium. Kolejna odsłona trailówki, tym razem wykonana częściowo z karbonu stworzona jest z myślą o użytkownikach preferujących lżejsze i łatwiejsze trasy. Jednak czy 130mm ogranicza nas wyłącznie do jazdy po łatwych ścieżkach?

Z pudełka

Do testów dostaliśmy wersję T-130C RS w rozmiarze M. Rower przyjechał kurierem nowiutki, pachnący, ładnie zapakowany w stanie prawie gotowym do jazdy. Aby rozpocząć przygodę wystarczyło dokręcić kierownicę, dopompować amortyzatory, założyć przednie koło i przykręcić pedały. Bez problemu uczyni to każdy nawet mało zdolny manualnie Janusz.

Kokpit pochodzący od producenta jest ładny, co jest dość niespotykane.

Organiczne kształty ramy przypadły nam do gustu, zwłaszcza, że całość jest bardzo dobrze wykonana. Matowy lakier w kolorze limonki zdobią oszczędne w formie turkusowe grafiki, bez zbędnego przepychu i pstrokacizny. Karbonowy przedni trójkąt posiada internal routing, dzięki czemu wymiana pancerzy nie jest już udręką. “Ogon” wykonany jest z aluminium – obiża to koszty przy ewentualnym uszkodzeniu tego elementu, nie zmieniając w znaczącym stopniu sztywności i masy. Przy długości tylnich widełek 420mm nie będzie to odczuwalne dla większości użytkowników – w tym i dla nas ;). Waga całego zestawu to 13,5kg. Jak na rower o tym skoku to wynik bardzo zadowalający jednak nie wybitny.

Wykonanie ramy jest równie smaczne co kolor.

Komponenty

Za cenę Woldzwagena Polo z 2009 roku dostajemy całkiem zrównoważone wyposażenie, bez komponentów, które mocno odstają. No może poza kierownicą, która daje dość tani feeling. Z ostatnich naszych obserwacji wynika jednak, że jest to grzech powielany przez prawie wszystkich producentów, może warto byłoby nie oszczędzać na tym komponencie ;).  Na felunku Race-Face AR-30 osadzono Maxxis High Roller 2.3 z przodu oraz Maxxis Crossmark II z tyłu. Tylnia guma jest ukłonem w stronę mniej agresywnej jazdy, czyli zgodnie z przeznaczeniem roweru. Jej delikatne klocki mogą okazać się zbyt mało przyczepne podczas deszczu i szybko zakleić się błotem.

Za nietelepanie tyłem odpowiada Rock Shox DebonAir.

Za amortyzację odpowiada RS, z „klasyką gatunku” z przodu – Pike RC z możliwością ustawienia wolnej kompresji oraz tłumienia powrotu oraz Monarchem Debonair RT z takim samym zestawem regulacji oraz platformą pro pedalską.

Napęd GX Eagle to już standard w rowerach tej klasy, na uwagę zasługuje fakt iż korba jest karbonowa – Truvativ Descendant z zębatką 34T. Za zatrzymanie Jelenia odpowiedzialne są hamulce Sram Guide RS, można wspomagać się też komendą “prrrrr!”.

Podjazdy

Whyte klasyfikuje T130C RS w kategorii trail/enduro i w takich też warunkach rower był testowany. Jazdę ścieżkową testowaliśmy na Ślęży i Raduni po łatwiejszych trasach. Aby sprawdzić jak radzi sobie w innym terenie wybraliśmy się z nim do Whistler. Jednak z braku środków na koncie wybraliśmy polską wersję tej miejscówki – Połlish Whisler. Tym razem byliśmy twardzi jak maratończycy i nie skorzystaliśmy z pomocy trapanów.

 

Kąty ramy są typowo ścieżkowe – 67’ na przodzie i 73,5’ rury podsiodłowej. Ustawia to jeźdźca w pozycji nad korbami i ułatwia pedałowanie.  Pomimo dość długiej górnej rury (611 mm) rower jest naprawdę zwrotny. Skok 130mm daje uczucie płaskiego roweru (w myśl ideologii long and slack), więc dla wygody trzeba włożyć pod mostek 4kg podkładek, wtedy pozycja za sterem jest wygodna. Z naszych obliczeń mamtematycznych wynika, że przy amortyzatorze o skoku 140mm, mostek podniósłby się o ok. 1cm co w przybliżeniu daje 10mm, czyli tyle co dwie podkładki po 5mm.

Mały skok i długa rama niewątpliwie pomagają na podjazdach. Na kierownicy nie trzeba sadzać dziecka lub karła, żeby nie odrywać koła na stromych fragmentach. Również manewrowanie jest łatwe dzięki krótkiemu tylnemu trójkątowi. Podjazdy wchodziły na tyle przyjemne, że korzystały na tym osoby postronne w postaci małych Knurków – holowane na linie.

Łozyska zawieszenia zabezpieczone są dodatkowo “capami”.

Zjazdy

Przy zjazdach ścieżkowych, w mniej hardcorowym terenie rower spisuje się wyśmienicie. 4-zawias łudząco podobny do FSR-a jest reaktywny (trudne, fachowe słowo) również przy hamowaniu. Inicjowanie skrętu jest łatwe i przyjemne, mniej skoku powoduje też łatwiejsze wybijanie się z małych przeszkód.

Hamulce guide RS otwierają klasyfikację dobrych hebli, bo niestety będziemy malkontentami, ale niższe modele to po prostu paździerz. Tarcze o średnicy 180 mm z przodu i 160 mm z tyłu przy mojej masie i stylu jazdy (wora z ziemniakami zrzuconego ze schodów) zupełnie wystarczały.

Korba osadzona jest na wysokości 331 mm, czyli stosunkowo nisko. Podczas pedałowania w technicznym, kamienistym terenie zdarza się ją od czasu do czasu podszlifować dla urody. Podobno dziewczyny lubią brąz, blizny i rysy na korbach…

Kierownica ma zaledwie 760 mm szerokości (w moich rowerach – sztuk jeden, mam zazwyczaj kierownicę 800 mm), ale zapewnia pewne prowadzenie przy tej geometrii roweru. Po oswojeniu się z nią miałem mniejszego stracha niż zwykle robiąc slalom między drzewami na trasach w Srebrnej Górze. Dzięki temu rower wjedzie też bez problemu do pokoju o wąskich drzwiach, lub do komórki z ziemniakami, gdzie czasem sypiam gdy żona wyrzuci mnie z domu.

Podczas objazdów tras MP rower radził sobie dobrze, poziom pewności siebie spadał jedynie na najtrudniejszych elementach jak ścianki na A2, A3 czy jeździe pod prąd bez świateł na A4 – ale to chyba nie kwestia geometrii. Mimo wszystko, żadne przeszkody na Trasach Enduro w Srebrnej Górze nie przerosły tego oczojebnego wariata o małym skoku.

Na małych nierównościach rower radzi sobie bardzo dobrze. Amortyzacja w tym zakresie jest bardzo czuła. Podczas zakrętów łatwo jest utrzymać wybraną linię, dobrze też klei w bandach. Podczas przejazdu przez sekcje bardziej techniczne z większymi kamieniami i ściankami traciłem płynność przejazdu. To kwestia rodzaju zawieszenia i skoku. Przy większej prędkości (pow. 12km/h) i trasach o charakterystyce “tukło” rower ścieżkowy zawsze daje poczucie mniejszej stabliności i pewności.

Opony osadzone na szerokich 30 mm obręczach trzymały dobrze mimo cross countrowego przeznaczenia Crossmarka II. Muszę tu zaznaczyć, że jeździłem tylko po suchym, bardzo suchym i bardzo, bardzo, bardzo suchym. Kto był w Srebrnej przed Mistrzostwami, wie o czym mówię – kurz, pył i słaba przyczepność, w czym mało agresywny bieżnik wcale nie pomagał.

Na trudnych fragmentach jest trochę trudniej niż na pełnoprawnym enduro ale można ogarnąć.

Podsumowanie

Zacznę od tego, czego w rowerze mi brakuje (poza telegazetą i autipolotem). Miałem wrażenie, że z przodu brakowało mi skoku i trochę bardziej płąskiego kąta. Ale zanim to napisałem Lord Whyte już to najwyraźniej wiedział. Dlatego przygotowali zmiany w wersji roweru na rok 2019! Mamy tam 140 mm z przodu i 65.5’ na głowie – idealnie! Do tego dodali szerokie na 2.6’’ kapcie – niech tylko włożą tam jakiś bardziej agresywną gumę z wypustkami pionowymi i będzie idealnie.

Dla kogo jest ten sprzęt? Jeśli lubisz całodniowe wycieczki i cieszysz się zjazdami po singlach i naturalnych ścieżkach bez “hard corów” czy psycho dropów, jest to sprzęt dla ciebie. Jeśli od czasu do czasu chcesz wybrać się do Srebrnej albo na inną, tego rodzaju miejscówkę, o nieco bardziej wymagających trasach – to nie trzeba się stresować – sprzęt spokojnie sobie z tym poradzi.

Po jeździe warto umyć sprzęt, ręce i nogi.

PS.

Sprawdzaliśmy i rower radzi sobie również z niebotycznie długimi lotami nawet po 2-5 metrów.

Ogólnie to rower jeździ spoko 😉

Polecam, Seba Bugajski

Czytaj także

Jebło to jebło – i co dalej?

30 sierpnia, 2019 / Krzysztof Pałys

Testy rowerów

15 listopada, 2019 / Krzysztof Pałys