Kross Test Tour Sobótka
Kross już drugi rok z rzędu uruchamia objazdowy cyrk testowy, tym razem rozdzielając na szosowo-triathlonowy Road Ride i MTB/Electric Test Tour.
Pomysł zdecydowanie godny pochwały, ponieważ oprócz miejscowości bliskich MTB pojawia się także Szczecin, Trójmiasto czy Łódź. Moon na molo w Sopocie? A czemu by nie?
Więcej szczegółów: https://www.kross.pl/pl/test_tour
Zabawa z perspektywy testera
Do wyboru były rowery w różnych kategoriach i wersjach wyposażenia, więc jeśli ktoś chciał porównać Moona, Soil’a i Grista to okazja była wyśmienita. A potem może wsiąść na LEVEL TE i zmielić podjazd na tym 9 kilogramowym ścigancie? Proszę bardzo. Elektryk? Zapraszam tutaj. Jedynym problemem mogła być dostępność, ponieważ zainteresowanie było duże. Wszystkie rowery były zarezerwowane przed imprezą, a ci, którzy liczyli na extrasy po nieobecnych często odchodzili z kwitkiem. Notatka na przyszły rok dla orga: więcej rowerów 🙂
Zabawa z perspektywy….przewodnika
No właśnie, skąd my tam? Knurświny to przecież Enduro, Sobótka….to niedaleko Przełęczy Tąpadła? 🙂
Tuż przed imprezą wysypał się przewodnik, więc padło pytanie czy damy radę. Pewnie, że damy!
Punkt pierwszy – trasa.
Co jest ciekawego po tej stronie Ślęży? WIEŻYCA. Gdy ślinka już kapała umysł kazał wyobrazić sobie taki scenariusz:
Zawodnik przymierza się do MTB i wcale nie bywał na Raduni co weekend przez całą zimę. A teraz wsadzamy go na LEVEL’a TE bez myk myka i mówimy: Puść te heble!
Krew mrozi się w żyłach, choć materiału na Poniedziałki pewnie by było do końca roku 🙂
Tak więc pętelka była kompromisem kompromisu, zarówno technicznie jak i czasowo, każda grupa miała wrócić po godzinie do centrum.
GPX
Słowik, big up za szlak i pierwszy przejazd!
Punkt drugi – prep
Apteczka, dodatkowa dętka, zapasowy tool, krótkofalówka, dodatkowe żele, ale ten plecak ciężki się robi. Tu jednak trzeba myśleć za dwóch, lepiej wozić niż żałować.
Odprawa, liczenie, kaski, powoli zaczyna to wchodzić w krew 🙂
Punkt trzeci – Ride, eat, repeat
Gdy jedna pętla się kończy w bazie już czekają kolejne uśmiechnięte twarze. Szybki banan/kanapeczka i w drogę 🙂
Summa Summarum
Ja bawiłem się świetnie – żartom na trasie nie było końca, testerzy mimo różnych poziomów zaawansowania radzili sobie naprawdę dobrze. Obyło się bez poważnych gleb, co bardzo mnie cieszy.
Cieszy mnie też to, że mimo zupełnie luźnej formuły imprezy (każdy mógł jechać gdzie chciał) niektóre twarze widziałem na wszystkich wycieczkach.
To była miła odskocznia od drugiej strony Góry i zdecydowanie pozytywny dzień.