MTB Trilogy 2020

2 sierpnia, 2020 / Michał

Tegoroczne MTB Trilogy do końca maja stało pod znakiem zapytania z powodu koronawirusa. Pod koniec maja organizatorzy podjęli decyzję o organizacji Trilogy w formie bez przekraczania granicy z Polską. Zamiast 3 pełnych dni były 2. Dzień pierwszy jechał na Broumowszczyznę i był prawie taki sam jak dotąd dzień drugi. Ostatni dzień miał szereg RZ-tów (po czesku to OS-y) z dnia ostatniego z poprzednich lat, ale jechał też na Trutnov Trails. To była nowość.

Ja przez dwa miesiące pandemii nie wsiadałem na rower górski by nie obciążać systemu opieki zdrowotnej gdybym się rozwalił, a tymczasem…

Występowałem na plakatach Trilogy…

 

Na facebookowej stronie wydarzenia…

Pisały o mnie czeskie gazety…

Napełniało mnie to niezwykłą wesołością.

Prolog

0:10:53.96 na RZ-tach

1:45:17 na trasie

11 km, 517 m wspinania

Na starcie prologu.

Po pierwszym RZ-cie prologu tylne koło zaczęło wydawać dziwne dźwięki. Kolega z Niemiec postawił mój rower na siodełku, zdjął koło, kaseta z bębenkiem zostały mu w ręku, powkładał pieski bębenka, co przy tym wypadły i powiedział, że jakoś dojadę do mety. Zakładałem, że powinienem pojechać do startu, złożyć i wymienić zapasowe koło i pojechać znowu, ale mi się nie chciało. Dojechałem prolog do końca. Koło rzęziło, ale się kręciło. Biegi mogłem zmieniać.

W rzeczywistości Sylvia jest ode mnie mniejsza. Zdjęcie ZvičinaTV.

 

Zdjęcie Martin Romanec

 

Czescy mechanicy stwierdzili, że jedno z łożysk się rozpadło. Nie mieli zapasowego. Powiedziałem, że mam zapasowe koło. Powiedzieli, że mi przełożą Procora za darmo – usługi mechaników są wliczone w cenę startowego. To stwierdziłem, ok. Oszczędzę czas i siły. Miał być na 20. Poszedłem na 20, bo miałem 300 m do nich z kwatery. Nie zrobili. Taśma przepuszczała, mimo że im mówiłem, że jest do zmiany, a oni mówili, że zmienią. Powiedzieli, że będzie na 22, a lepiej na rano.

Powiedziałem, że przyjdę na 22, by mieć czas naprawić, jeśli coś pójdzie im nie tak. Procore był założony na 22, tylko że wentyl zatkał się uszczelniaczem i nie dało się w komorę zewnętrzną wbić 1 bara. Potem mechanicy stwierdzili, że mam źle ustawioną przerzutkę. Regulowali ją do 23 i ustawili tak dobrze, jak było to w ogóle moyliwe. Chodziła nieczysto, bo miała luzy. Zrobili co mogli. Włożyli w pomoc mi naprawdę dużo serca i energii.

Zakładanie nowej dętki i procorowej opony zajęło mi 40 minut i poszedłem spać o 1 w nocy.

Dzień pierwszy

0:47:04.52 na RZ-tach

8:27:58 na trasie

69 km, 2416 m wspinania.

Broumowszczyzna.

Po pierwszym RZ-cie dnia pierwszego ludzie ledwo trzymali się kierownic.

Zdjęcie ZvičinaTV

Na ostatnim RZ-cie już nie miałem czym jechać, jak powiedział kiedyś kolega po tym jak jechał zawody Enduro w Szklarskiej po przejechaniu 100 km Bike Maratonu Ultra dzień wcześniej. Było tam dużo korbienia na naturalnym pump tracku.

Pierwszy bufet. Zaraz po nim była bramka z limitem czasowym. Uwierzyłem, że mogą mnie przekierować na krótszy dystans, więc pognałem do bramki na której nikt nie chciał mnie przekierowywać. Wiadomo. Słowiański kraj.
Na bufetach jest fajnie. Świeci słońce i dają jeść.

Po bufecie trzeba pchać rowery dalej. To zdjęcie ma wątków niczym Bitwa pod Grunwaldem Matejki. Jest na nim nawet Król.

Miałem może jednego close calla. Zawsze boję się tego dnia na Trilogy, bo zjazdy są w nim bardzo szybkie.

Daniela odbija się na mecie jednego z RZ-tów. Nie przeszkodziła jej wycieczka wypakowująca bagaże na trasie RZ-ta. To się wydarzyło naprawdę!

Start ostatniego RZ-ta. Jeden z ładniejszych widoków na Trilogy.

Dzień drugi

1:29:14 na RZ-tach

10:13:55 na trasie

83 km, 2,693 m wspinania

Góry Krucze i Trutnov Trails.

Dzień drugi był straszny. Był RZ Bunker, czyli korbienie dużo po płaskim z wieży widokowej w Trutnovie. Frantisek jechał to 16 minut. Ja 22. Ciachnąłem na podjeździe Czecha: szedł. Już nie miał siły kręcić. Odprzedził mnie w dół, ale na tym RZ-cie czas miałem pewnie od niego lepszy. Daniela, 52-letnia koleżanka z Czech po RZ-cie Bunker „I though I die. I overtook 3 persons. A german girl and two guys.”

Pamiętam, że Niemka o której wspomniała Daniela nie chciała ze mną rozmawiać po niemiecku. Może dlatego, że była Belgijką.

Grzesiek i Wojtek głęboko poruszeni wyzwaniem kondycyjnym jakim był RZ Bunker.

Po tym RZ-cie stwierdziłem, że kogoś może dziś karetka z trasy zabrać z wycieńczenia. Wojtek, co był czwarty na dystansie krótszym, powiedział, że jak by w Trutnovie miał 3 RZ-ty jechać, to by nie wrócił do Teplic. Na dalszych RZ-tach, jak dojeżdżałem do startu, to chciałem tylko wyrównać oddech. Nie było po co odpoczywać, bo bym tam do rana stał. Na bufetach niektórzy kładli się na asfalcie. Na dojazdówce wyprzedzałem kolegę na wypychu trutnowską szutrówą w górę, jak by się tiry na autostradzie wyparzały.

Podsumowanie

Byłem 38. Mój wynik był słabszy niż zwykle, bo się przygotowywałem starannie, ale od Bożego Ciała. Teraz widzę jaki byłem wcześniej silny i że być na takim poziomie to nie jest oczywistość. Brak rozjeżdżenia w terenie przełożył się na czasy na RZ-tach. Frantisek wygrał. Drugi Tomas Kutin. Czwarty Michał Martyka z Polski. Brawo! Szymon z Jedliny był 16. Mateusz, co był kiedyś miejsce po mnie był tym razem 34.

Na krótkim dystansie Wojtek był czwarty, a Grzesiek czternasty.

Assegai przód, DHF tył były dobrym wyborem. DHF z przodu też by dał radę. Nie czułem by moje tylne koło zapasowe DT Swiss E1900 mnie spowolniało. Zegar to pewnie jakoś czuł.

Całe zawody przejechałem w fullfejsie. Dało się.

Wszystkie RZ-ty jechałem na maksa. Kalkulując tylko tak by nie zemdleć do mety. Co potem mnie nie interesowało. Miałem jedną mikro glebę dnia pierwszego i dzwona na „RZ-cie Do Przepaści”, czyli z Jańskiego Wierchu. Przed najtrudniejszą sekcją. Przód mi uciekł, poleciałem w piach, między kamienie. Miałem szczęście. Przekrzywiła mi się tylko lewa klamka, na szczęście zamontowana motocrossowo, czyli luźno. Przekręciłem ją do właściwej pozycji i pojechałem dalej. Max 10 s straty.

Na trasie kilka miejsc było względem poprzednich lat bardzo wymytych i przez to trudniejszych. Taki lej w Jańskim Wierchu, co był z roku na rok co raz trudniejszy tym razem był łatwiejszy. Jakoś się wygładził, a na Jańskim Wierchu było bardzo sucho. „Przepaść” zjechałem bardzo spokojnie, ale bez problemów.

Ostatni raz tak zniszczony byłem w czwarty dzień Beskidy Trophy jak je pierwszy raz jechałem, czyli w 2012.

Za rok mają być 4 pełne dni i kategoria UCI. To będzie brutalne! Chcę się przygotować i jechać. Organizator napisał, że etapy będą trochę krótsze by wszyscy przeżyli.

Dodaj komentarz

Czytaj także

Wszystkie gały w zawieszeniach

19 listopada, 2022 / Krolik

Latanie z rowerem

14 kwietnia, 2017 / guzior