Ibis Mojo HD3 – Recenzja

13 kwietnia, 2017 / Krolik

Od ponad roku śmigam na zielonym Ibisie Mojo HD3. Chyba mogę uznać, że go przetestowałem. Cofnijmy się lekko w czasie.

Na zawody jak znalazł!

W styczniu 2016 nadszedł taki moment, że trzeba było rozstać się z wysłużonym Specialized Pitch. 5 lat wystarczyło byśmy mieli na to ochotę. Wszyscy kumple pozmieniali rowery, tylko ja zostałem z czymś co jest aluminiowe, stare, styrane i już troszkę mi się znudziło. Rozpoczął się żmudny proces poszukiwania roweru doskonałego. W styczniu “tak średnio” można dopaść testówki więc w ruch poszedł excel. Nie dlatego, że jestem zbokiem wszystkich kątów i długości rur. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia o kątach i tym podobnych.
Dla mnie rower ma jeździć, wybierać i skręcać.

Wiedziałem, że Pitch w L był na mnie za mały jeśli chodzi o długość podsiodłówki. Mam 186 CM wzrostu, ale nogi jak ktoś kto ma grubo ponad 195. Dlatego niestety wpadam w kategorie XL. Wszystkie Canyony z geometrią race poszły w niepamięć, ponieważ sztyce musiałbym kijem od miotły przedłużać.  YT Industries nie robiło wtedy jeszcze Capry w XL w Carbonie. Spece uważam za obrzydliwie nudne jeśli chodzi o design (no i fajnie zmieniać producenta).

Na placu boju w zasadzie zostały tylko 3 rowery:

  • Mondraker Dune
  • Santa Cruz Nomad
  • Ibis Mojo HD3

Wysłałem maila do dystrybutorów za zapytaniem o cenę i listę rzeczy, które chciałbym zmienić. Tylko BeastieBikes chciało się przeczytać co napisałem, ze zrozumieniem i ustosunkować się do moich potrzeb. Rozpoczęliśmy więc długą wymianę maili która została zwieńczona przelewem. Ostatecznie zdecydowałem się na HD3 z Fox36 i kitem X01. Zmieniliśmy heble na Sainty. Okazało się, że jako obręcze w 2016 Ibisowcy zaczęli zakładać Eastony Arc 30. Moja ochota na nie została zaspokojona. W ten oto sposób dostałem co chciałem. Obsługa w sklepie urzekała jakością i po dziś dzień tak jest.

Rower dotarł po 3 tyg od przelewu i można było zacząć jazdy.

 

Komponenty i konstrukcja:

Komponenty rzecz indywidualna, zależna od kitu jaki wybierzemy. Ja wybrałem X01. Mamy w tym tylną przerzutkę X01, korby Race Face Turbine chinch. Wideł to Fox 36 RC2. Sztyca KS Lev integra. Szerokie obręcze Easton arc 35 powodują, że opona pięknie się układa i lepi do gruntu. Trudniej też o sneje. Do tej pory wygląda i pracuje to pięknie. I gdybym nie chciał  skupiać się  na detalach to bym nie jęczał. Ale trochę pojęczę: kierownica. Fajnie, że carbonowa ale come on 750 mm w rowerze enduro w rozmiarze XL. No bez jaj. To mój rozstaw bioder prawie jest. Wymieniłem na NS 800 carbon i jest super. Aaa no i gripy. Przeca duzi ludzie mają duże ręce. Po co dawać im małe gripy. Od razu wywaliłem i wsadziłem Odi Rogue – zielone 🙂

Druga rzecz to piasty. Piasty no name w rowerze za około 30k to troszkę nieteges. W dodatku szybko zaczęły siadać tylne łożyska. Pozostałe rzeczy git. No może bym jeszcze sugerował zmianę dolnego łożyska w sterach.

Górne punkty obrotu w wahaczu. No właśnie – siedzą w nich ślizgi, nie łożyska. Trzeba raz na jakiś czas (kwartał) je przesmarować. Inaczej przytępiają prace zawieszenia. Reszta punktów obrotu jest łożyskowana.

Co jest super – to konstrukcja linków. Linki (popychacze) są z alu i w nich osadzone są łożyska. W dodatku zdejmuje się je trywialnie łatwo. Wymiana łożysk i serwis nie należą do pracochłonnych. W dodatku linki mają równoległe do siebie płaszczyzny, wobec czego wprasowywanie i wyjmowanie łożysk jest dziecinnie proste.

Miłym akcentem jest gwintowany suport. Można w nim grzebać często. Łożyska w pakiecie Race Face są wymienne, więc kiedy zdechną nie trzeba zmieniać całego wkładu. Moje wytrzymały sezon i to jest osiągnięcie. Wszystkie pakiety shimano leciały po dwóch miesiącach jazdy.

Konstrukcja tylnego wahacza jest dyskusyjna. Nie chodzi tu o kinematykę tylko o jedno mechaniczne rozwiązanie. Kształtka popychająca damper dochodzi na styk do ramy. Syf który się tam dostaje, rysuje rame niestety. Po roku używania stwierdzam, że wszystko jest ok, ale ludzie którzy na to patrzą mają shizy.

Damper Cane Creek mógłby być mniej awaryjny – beastie bikes wymieniają go w ciągu 2-3 dni więc nigdy żaden trip mi się nie zepsuł, ale CC mogłoby popracować nad tym bardziej. Myśle, że gdyby ten dystrybutor działał jak inni w tym kraju to dostawałbym szału. Tak to luz. Sam damper pracuje pięknie i jest wyznacznikiem standardów dla konkurencji jeśli chodzi o pracę. Poza tym przy ostatnim przeglądzie dostał upgrade bebechów i od tej pory jest spokój.

Bierzcie pod uwage, że ja nie jeżdżę jakoś mało, a często we wrednych warunkach. Zauważyłem, że na tym co rozwalam w kwartał ludzie jeżdżą czasem 2 lata. Więc można uznać mnie za szczególny przypadek. No nieważne. Rower jest spoko.

 

Podjazd:

Jak widać w zakręty wchodzi jak po maśle.

Należę do tych co lubią podjeżdżać – 2000m w pionie na wycieczce to nie problem. Miłuję zarówno długie alpejskie szutry jak i mega krótkie techniczne pornografie, tam gdzie inni nawet nie próbują. Mój rower musi podjeżdżać. Nie ma wała. Wypych to dyshonor jak sprowadzanie.

Ibis podjeżdża 🙂 i to dobrze.

Ten rower jest na prawde lekki. W rozmiarze XL na wadze pokazuje 13,4kg. Pewnie na papierze byłoby 12,5kg :). I to czuć. Do tego cane creek inline po zablokowaniu robi z tego roweru maszynę XC. Ale takie XC z wygodną pozycją. Nie czuję się na tym rowerze jak Jezus. Jest sie wyprostowanym, można skupić się na pedałowaniu a nie walce z bólem. Dzięki tej pozycji, balansowanie na podjazdach jest trywialne.

Pierwsze jazdy odbyłem na Ślęży w styczniu. Śniegu wtedy nie było ale za to gnój panował niesamowity. Na większości podjazdów trzeba było kręcić mega ostrożnie, aby nie zerwać przyczepności. I tu pierwsze zaskoczenie. Na pitchu zabuksowanie koła było równoznaczne z końcem podjazdu. Tu potrafię na pierwszym ever podjeździe na ibisie, zrobić 2-3 pełne obroty korbami. Stojąc w miejscu, nie pałuję się ani troche z balansowaniem. Po prostu w końcu łapię przyczepność i jadę dalej. Nie wymaga to ode mnie wchodzenia w beztlen. Pozycja jest dobrze zbalansowana i techniczne, strome, korzeniaste podjazdy wchodzą jak ta lala. Nie trzeba przyjmować pozycji w której interakcja z siodłem zahacza o anal intrusion, a język liże mostek. Wystarczy ugiąć łokcie i pochylić się do przodu a rower podjeżdża. Zawiecha wybiera co trzeba, więc skupiamy się na pedałowaniu. Jest to przyjemne.

Ze względu na masę i dobrą platformę na mulących alpejskich, szutorwych czy asfaltowych podjazdach jest milusio. Nie mam ochoty rzucić tego roweru w krzaki i przesiąść się na XC. Do tego wolna kompresja w Fox 36 skutecznie zapobiega bujaniu czy zapadaniu się widła.

Zjazdy:

No po to go kupiłem. Skoczne to to jest. Lekkie to i skoczne. Ten rower faktycznie zachęca aby się wybijać z każdego garbika. Na pewno nie jest to typowy amerykański czołg przyklejony do ziemi.

wcale nie trzeba być bardziej czujnym niż zwykle, rower jedzie stabilnie!

W necie pisali, że ze względu na kąt główki na stromiznach trzeba być czujnym. Hmmm. Specialized Pitch był jak autobuso-harley. Zjeżdżał wszystko. Ibis zjeżdża to lepiej. Na niebieskim zjeździe z Raduni na pitchu miałem swoje ulubione drzewa. Czasem od 15 metrów wiedziałem, że w nie wydupce. Pierwsza jazda ibisem nagle okazało się, że mogę wybierać z której strony chcę to drzewo ominąć. Na stromo – pornograficznych zjazdach on na prawdę prowadzi się ultra pewnie, zapewnia zbalansowana pozycje, dociąża przód i  pięknie skręca. Nie trzeba jajami szorować po oponie. Nie wiem skąd te opinie o potrzebie czujności na stromym.

Przy większych prędkościach jest stabilny i pięknie ciśnie w dół. To, że zaczyna się ślizgać czuć wcześniej i wystarczy lekki ruch bioder, mocniejsze pochylenie, żeby go przykleić do ziemi. Te chwile kiedy zaczynasz czuć poślizg, do momentu kiedy wydupisz, trwają tyle, że jest czas na reakcje.

Na poprzednim rowerze tego czasu nie było. Czułeś poślizg, czułeś glebę.

 

Podsumowanie:

Rower który świetnie jeździ. Szybki i skoczny na zjazdach, zapewniający komfort i genialną trakcje na podjazdach. Nie ma maszyn idealnych. Są drobne niedociągnięcia w wyposażeniu jednak wkurzają do momentu pierwszej jazdy..no i zawsze można je zmienić. O tym jak działa zawias pisać za wiele nie ma co. Cane creek i Fox 36 dają takie spectrum regulacji, że tylko od nas zależy jak będzie to wszystko działało. Po kilku zabawach udało się znaleźć jakiś balans. Rower trzyma, łapy nie bolą, nurków nie ma. Tyle. O podjazdach pisałem. Trakcja jest, bujania brak. Zawieszenie jest aktywne przy hamowaniu, kopania w pedały brak.

 

Plusy:

  • Masa
  • Skoczność
  • Kolory dostępne
  • Praca zawieszenia zarówno kinematyka jak i miodność Foxa 36 i CaneCreek
  • Możliwość kontroli i przywracania trakcji
  • Świetna obsługa post-sprzedażowa Beastebikes
  • Komponenty
  • Prostota serwisu zawieszenia
  • Podjeżjdżalność i kontrola na zjazdach

Minusy:

  • Malowanie – nie jest to szczyt designu a szkoda bo kształt ramy wielce jest ciekawy
  • Kiera 750
  • Piasty
  • Cienkie gripy a rower w rozmiarze XL
  • Ślizgi w zawiasie
  • Dumper Cane Creek mógłby być mniej awaryjny
  • Dolne łożysko sterów

Wojciech Królikowski

Dodaj komentarz

Czytaj także