Robin Wallner (Ibis Cycles Factory team) – wywiad

1 listopada, 2019 / Krzysztof Pałys

W naszym pierwszym wywiadzie, który otworzy całą ich serię, postanowiliśmy porozmawiać z zawodnikiem z krwi i kości! Uczestnikiem wielu edycji EWS (czyli jeszcze trudniejsze zawody z jeszcze trudniejszych górek niż te w PL). Na dodatek nasz gość reprezentuje team fabryczny IBIS CYCLES, czyli rowerów, na których my jeździmy na co dzień na nieco mniejszych górkach.

To prawdziwa przyjemność rozmawiać z Robinem Wallnerem, pochodzącym cóż, że ze Szwecji, na co dzień spokojnym ojcem i mężem a w sezonie prawdziwym szatanem on bike w wywiadzie specjalnie dla Knurświnów!

Oto i On! fot. Niklas Wallner

Krzysiek Pałys

Cześć Robin, to prawdziwa przyjemność móc z Tobą pogadać, nawet na odległość! Jesteśmy pod wielkim wrażeniem Twojego skilla, wyników na EWS, oglądaliśmy wiele Twoich editów!

Robin Wallner

Cześć, cieszę się, dzięki za zaproszenie!

Krzysiek Pałys

Czy byłeś kiedykolwiek w Polsce? Znasz może jakieś nasze miejscówki rowerowe?

Robin Wallner

Nie, nigdy jeszcze nie byłem w Polsce, ale chętnie tam wpadnę w niedalekiej przyszłości!

KP

Jaka jest Twoja historia pasji rowerowej? Jak to się wszystko u Ciebie zaczęło?

RW

No cóż, zacząłem jeździć wcześnie, jeszcze za dzieciaka. Już w wieku 11 lat startowałem w dualach (slalomach) i pierwszych zawodach downhillowych. Wciągnął mnie mój starszy kuzyn i skutecznie połknąłem bakcyla! I tak to się jakoś toczy do dziś (Śmiech).

Elegancki garaż dla firmowej fury – Ibisa Ripmo. Fot. Niklas Wallner

KP

No ewidentnie! Ścigasz się obecnie wśród największych gwiazd EWS. Każdy kto interesuje się tym sportem zna Ciebie, Twoje koleżanki i kumpli z teamu. Jakie to uczucie? Czy to spełnienie marzeń?

RW

Hmmm… nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Nie postrzegam siebie jako jakiegoś sportowego celebryty. Po prostu robię to co kocham a kocham się ścigać! Ale oczywiście jak spojrzę na to w ten sposób, o którym mówisz z pewnego dystansu to tak… to wspaniałe uczucie. To taki spełniający się i ewoluujący sen, to takie lata, o których będę z dumą opowiadał kiedyś swoim dzieciom jako stary, emerytowany pryk! (Śmiech).

KP

Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w ściganiu się na poziomie EWS, lub ogólnie w ściganiu się?

RW

Obecnie muszę przyznać, że najtrudniejsze są podróże… Szczególnie, że w zeszłym roku urodził nam się syn i żonglowanie czasem i poświęcanie go na życie rodzinne jest bardzo trudne, kiedy przez pół roku jesteś w podróży.

KP

Fakt, łatwo nie jest, gratuluję syna!

RW

Dzięki wielkie, jestem dumny!

KP

Który z wyścigów w tym sezonie był dla Ciebie najtrudniejszy i dlaczego?

RW

W tym roku najtrudniejsza była dla mnie Madera. Głównie ze względu na to jak wyglądały OSy, byłem nimi trochę rozczarowany. Nie dałem rady też jechać na 100% moich możliwości, więc cały ten wyścig był dla mnie walką z samym sobą. Potem miałem też kilka wyścigów, na których po prostu miałem pecha – jak np. na Northstar albo DNF w Zermatt. Te wyścigi też były dla mnie totalnie do dupy, ale w innym sensie…

Robin umi w rower! fot. Niklas Wallner

KP

No właśnie co się stało w Zermatt, czemu miałeś DNF, śledziłem tam Twoje wyniki a tu nagle koniec po pierwszym etapie!

RW

Zaczęło się rozciętą oponą na pierwszym Osie, co nie jest masakrą, ale potem opona całkiem spadła z obręczy… Dziesięć dni przed wyścigiem miałem dzwon, w którym wybiłem sobie bark. I ten bark mi wyskoczył znowu w Zermatt. Czyli opona poza obręczą i bark, który nie był na swoim miejscu spowodowały, że musiałem odpuścić po pierwszym Osie… Miałem już kilkuminutową stratę, a nie chciałem ryzykować jeszcze większych uszkodzeń barku goniąc czołówkę, więc się wycofałem…

KP

Racja, czasem trzeba podjąć takie bolesne, ale rozsądne decyzje. Jak jesteśmy już przy wypadkach i ryzyku.

Jeździsz na 100% swoich możliwości, skaczesz duże hopy, jedziesz piecem po naprawdę stromych i trudnych trasach. Co ze strachem? Jakie są granice Twojego strachu? Czy czasem się boisz jeżdżąc na rowerze, a jeśli tak to jak sobie z tym radzisz?

RW

Prawie nigdy nie odczuwam strachu w trakcie jazdy, ale staram się zawsze zachować uwagę i mieć respekt dla trasy i nigdy nie „opuszczać gardy” nawet jeśli coś wygląda na pozornie łatwe.

Myślę też, że taka jazda na krawędzi wymaga od ciebie 100% skupienia na tym co robisz, na tym jak przejechać dany fragment, więc to skupienie powoduje, że nie masz czasu myśleć o strachu.

Ale zdecydowanie mam czasem po przejechaniu trudnych odcinków myśl typu „ja jebie, to było przerażające!” (Śmiech)

KP

Jaki był Twój najpoważniejszy dzwon i ile dochodziłeś po nim do siebie?

RW

Wydaje mi się, że najpoważniejszy dzwon miałem na dowhillowych mistrzostwach świata w Val di Sole w 2008 roku. Pękła mi tam kierownica w trakcie jazdy! Fizycznie w miarę szybko doszedłem do siebie, bo jakimś cudem byłem tylko poważnie poobijany i miałem wstrząs mózgu. Gorzej było z psychiką, trochę czasu zajęło mi odzyskanie pewności siebie na rowerze…

KP

Czy ściganie się w Enduro jest obecnie Twoim głównym zajęciem w życiu?

RW

Obecnie tak.

KP

A jaki typ ścieżek lubisz najbardziej? Wolisz dzikie, leśne ścieżki czy może bardziej te w bike parkach?

RW

Zdecydowanie wolę dzikie ścieżki! Oczywiście lubię jeździć po wszystkim. Ale uwielbiam się ścigać po naturalnych, technicznie trudnych ścieżkach, w sumie nawet wkurzam się, kiedy jakieś OSy na wyścigu biegną trasami w bike parku (Śmiech)

KP

Tym bardziej, że Skandynawia ma powalająco piękną przyrodę, domyślam się, że macie tam mnóstwo malowniczych miejsc do jazdy?

RW

O tak! Tu gdzie mieszkam w Are jest mnóstwo fajnych tras w bike parku ale też cała masa dzikich ścieżek w okolicy. No i dwie godziny jazdy autem od nas jest norweskie wybrzeże z pięknymi trasami i widokami w okolicach Trondheim.

Robin w swoim naturalnym środowisku. Fot. Niklas Wallner

KP

Jak trenujesz do wyścigów? Jak wygląda twój plan treningowy, oczywiście poza samą jazdą na rowerze?

RW

Poza Sezonem staram się trenować w bardzo różny sposób i mocno urozmaicać trening próbując po trochu wszystkiego. Zazwyczaj trzy razy w tygodniu jestem na siłowni, a tuż przed sezonem dołączam do tego bieganie, narty – klasyczne i ski toury. W zimie mniej jeżdżę na rowerze, ale staram się spędzać choć trochę czasu na krytym pump tracku lub jakichś ramapach czy jump hallach – przynajmniej kilka razy w tygodniu.

KP

No dobrze, to teraz może trochę bardziej filozoficzne pytanie, czym jest dla Ciebie rower?

RW

Wolnością!

KP

Pięknie powiedziane! A jakie są Twoje inne pasje poza rowerem?

RW

Kocham narty i deskę! Uwielbiam też motocross ale niestety mam teraz trochę mało czasu na to. Lubię też poświęcać czas na kopanie własnych ścieżek i hop. Ostatnio spędzam też dni na różnych domowych projektach.

KP

Czyli pełny focus na sport! Jak wyglądają Twoje plany na najbliższe lata? Masz jakieś ustalone cele? Rozumiem, że pozostajesz przy ściganiu? Będziesz dalej w teamie Ibisa?

RW

Tak, zostaje z Ibisem na następny rok. Staram się teraz raczej planować z roku na rok, a nie w dłuższych perspektywach czasu. Po każdym sezonie staram się wyczuć czy ściganie dalej mi sprawia frajdę czy mam odpowiednią motywację itp. A teraz mam akurat spory apetyt na powrót w przyszłym sezonie w jeszcze lepszej formie! Po raczej miernym sezonie 2019 zobaczymy co się wydarzy w przyszłości. Chce wrócić w formie i z wynikami, które pozwolą mi myśleć o zwycięstwie. To moje marzenie!

KP

No dobra, nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zadali jakiegoś głupiego pytania. Czy myślisz, że Twój skill i to co robisz na rowerze może być magnesem na laski (eng. pussy magnet).

Nie martw się, wywiad będzie po Polsku, więc twoja żona nie zrozumie o czym gadamy!

RW

(Śmiech) Nie, nie uważam, że to magnes na laski (Śmiech), ale byłoby naprawę super gdybym się mylił! (Śmiech).

KP

Miałbyś ochotę wpaść kiedyś na nasze podwórko, powłóczyć się po naszych dzikich ścieżkach w Polsce? Służymy przewodnictwem!

RW

Jasne! To byłoby naprawdę super!

KP

Dzięki Robin, to była mega przyjemność móc z Tobą pogadać. Trzymaj się i powodzenia w robocie, którą robisz naprawdę świetnie!

RW

Dzięki, stary! Dzięki za wywiad!

Rozmawiał Krzysiek Pałys, zdjęcia: Niklas Wallner.

Dodaj komentarz

Czytaj także