Dwa sezony upgradowania Pivota Firebird

29 maja, 2024 / Krolik

Po co to komu ?

Postanowilismy poopisywac przemyślenia z upgradów naszych rowerow. Może wyjdzie z tego cykl. Troche tych rowerow jest. Na pierwszy ogien Króliczy Firebird.

Dość to niesamowite, ale leci mu już drugi sezon. Po pierwsze – ten rower działa. Po drugie ciagle go lubię. Po trzecie, wciąż mam wrażenie jakbym jeździł na nowym rowerze. Nowym, w sensie efektu Wow. Można by powiedzieć, że wymieniłem pół roweru, to co się dziwie. No nie do końca tak jest. W poprzednich rowerach, pomimo regularnych serwisów zawiechy, wymiany łożysk – telepanie i walenie po łapach, przyprawiało o płacz i nocne moczenie. Pojawiał się tzw: efekt rozpierdolu. Można powiedzieć, że starzały się jak gwiazdy słonecznego patrolu, a nie Heidi Klum czy Cindy Crawford. Czyli mocno marszczyły i łapały luzy. Tu wszystko jest nadal ciasne, pomimo mocnego używania. Co warto wspomnieć to, że w tweakujemy te swoje rowery w sklepie ThirtyThree i to za co ich kochamy, to oprócz tego, że są szalenie przystojni i dość kumaci to, że ogarniają wszystkie potrzeby. Nawet ze źródeł z którymi nie współpracują. To znaczy, że spełniają każde najmroczniejsze życzenie. 

O jeźdźcu…

Nienajmniejszy – 185 cm, nienajlżejszy 87kg, o takiej se technice jazdy. Czyli nie ma w mojej jeździe finezji pumy. Niestety, to jednak rower odwala większość roboty. Stosując nasze standardowe porównania: moja technika jazdy jest jak pływaczka z DDR. Nie jest ładna i wymaga częstego golenia jaj.  Pracuję nad techniką, ale wciąż sporo do zrobienia. Prędkość mogła by być większa, natomiast ta co jest – pozwala na Stravie (przynajmniej na Ślęży)  być w Top 10 zjeźców. Podsumowując: względnie szybki, ciężki i bez finezji. W skrócie Kloc. Disclaimer: Taki bardziej kloc drewna, niż dwójka. To jest niestety setup psujący rowery. Do tego lubię ładne rzeczy i jestem troche gadżeciarski. Przestałem się już oszukiwać, że każdy mój przedmiot w rowerze spełnia jakąś hardcorową funkcję. Niektóre są po prostu pożądane, albo zaspokajające ciekawość. Natomiast jeśli coś nie działa jak należy, od razu wylatuje.

Conieco o samym rowerze w pudełkowej wersji saute.

Pivot został odebrany na kicie Pro XT/XTR – Air. W skrócie: powietrzne Fox Factory, reszta szpeju XT/XTR. Aluminiowe koła, carboniumowa kiera. Zasadniczo nie ma się do czego dopieprzyć. Jest koszernie, że hoho. To na czym mi zależało, to rama firebirda, lisy X2 i 38, w wersjach factory i rozsądne ( a takimi sa czterotłoki XT) heble. Resztą już dawno przestałem się jarać. XTR wiszący z tyłu, cieszy bardziej ego i oko, niż pokonuje inne grupy działaniem. Powiedziałbym, że jednak przerzutniki w dzisiejszych czasach to tzw jeden prąć.

Koła:

Pierwsze umarły koła. W tamtych czasach Pivot ładował Newmeny i byla to porażka przy mojej masie. Obecnie z pudełka dostępne są to DT i jest to dużo lepszy partner. Myślałem o tym by wsadzić jakieś zwykłe DT, ale tu zaskoczenie wniosła rozmowa z Luśkiem, który jarał się kołami sramowskimi Zipp 3ZERO MOTO.

Opinia mniej więcej taka: trzymają jak pojebane i pomimo niskiego ciśnienia nie łapię w nich snejków. 

Niestety gotowe koła nie występują w wersji superboost, potrzebnej do firebirda, wiec trzeba było zapleść. Najważniejszym ficzerem tego koła jest obręcz, która się dopasowuje do terenu, wyginając na boki w punkcie kontaktu z terenem. Tu macie obrazek, który to pokazuje. Ponoć obręcze w MX tak maja. Pewnie stąd “moto” w nazwie. Do tego mają dożywotnia gwarę. Postanowilem sprawdzić z ciekawości. Pozostała do wyboru reszta koła.  Szprychy – no brainer – Sapim CX. Mocne suki. Prędzej wywalą Ci przez kierę niż pękną ze względu na patyk.

Z piastami był problem, bo nie bylo zbyt wielu superboostnych. Chcialem Hope 5 Pro ze wzgledu na dużą ilosć punktów zazębienia, ale wtedy tymczasowo nie było ich w PL. I9 pomimo tego, że je lubię i używam w drugim rowerze, nie chciałem. To ze względu na ciagle sypiące się łożyska. W Pivocie, jako głównym rowerze, częste remonty nie do końca mnie bawią. Stanęło zatem na ukraińskich TrailMech. 

Nie grzeszą ilością punktów zazębienia, ale mechanizm zazębiający jest pancerny i stalowy a przekroje dają nadzieje na długie życie łożysk. Wyglądają ja solniczka z baru mlecznego i są ukraińskie, a ja wierzę w słowiańską myśl inżynierską. Dla ciekawskich temat systemu zazębienia opisany został Tutaj.Rozwiązanie jest pancerne ze względu na powierzchnie przenoszenia obciążenia i to że pierścień jest stalowy. Niebawem te koła przejdą do mojego elektryka, ze względu na pancerność mechanizmu zazębiania.  Do firebirda trafią identyczne koła na piastach hope. Hope jest lżejszy, ma wiecej punktow zazębienia, jest jednak z delikatniejszym i inaczej działającym mechanizmem.

Koła jeżdżą rok, nic się z nimi nie dzieje. Przy 90 kg w pełnym rynsztunku, jeżdzę bez wkładek z 19psi z tyłu i 18psi z przodu.  Nie łapię snejków. Opony to Assegai DD, nie jakieś cięzkie suki. 

Co do samego uczucia jazdy na owych kołach. Okazało się że off cambery przestały straszyć – jest szansa, że ta obręcz faktycznie się gnie. Zarówno przy negatywnym profilowaniu jak i snejkowych przypieprzeniach. Po wejściu na rower daje się czuć, że jest miękciej. Praca obręczy daje w feelingu jakby z 1cm do pracy zawieszenia i sagu. Ciężko to opisać. Rower nie zmula na podjazdach, ale czuje się tak jakbym miał przy mojej masie z 10 psi w kołach. Feeling jest rzeczą subiektywną i trudno – mierzalną. Natomiast snejki można już obiektywizować. Prawda jest taka, że od założenia tych obręczy nie złapałem ani razu snejka. W elektryku mam zwykłe obręcze. Sneje posypały się już podczas pierwszej jazdy, pomimo dmuchania 22 i 23 psi. Coś więc jest w tym super duper rozwiązaniu Zipp’a.

O tarczach nie bede sie rozpisywać. Wziąłem Galfery i jest ok, jak z każdą inną.

Sztyca:

Mam mega długie nogi. Zpudełkowy Fox transfer, w swojej długości 170mm (fak ! 170 w rowerze XL) wyleciał od razu bez przymierzania. W sumie to jedyna rzecz za która Pivot powinien miec prokuratora na karku. Jak do roweru XL wsadzić sztyce 170mm ? Z szuflady wyciągnąłem 213 od Bike Yoke. Te sztyce kocham za bezawaryjność. Kocham też dlatego, że mogłem zmienic zewnetrzną rurę za grosze, na szersza i przebudować sztyce by weszła do Pivota.

Bylo spoko, ale czułem, z tymi 213mm, że może być lepiej. Bez rozwodzenia się nad trwałością i technikaliami – poszedlem w najdłuższą dostępną czyli OneUp 240mm i to jest game changer. Poziom komfortu zjazdu, ze względu na siodło nisko jest niebotyczny.

Czasem w gratisie jest golenie rowa przy pomocy bieżnika, ale po czasie można czerpać z tego przyjemność. Trzeba tylko pilnować obcisłych majt, aby nie wkręcić dzwonków w tylne widły. W kwestii bonusów sztycowych – można dobierać kolorystyczne gumki do manetki. Nie jestem fanem kolorowych i smakowych gum, ale jako wkładka do manetki jest czad.

Heble:

Po 1 sezonie używania Shimano, zaczęły zdychać. Pomimo przelewania – podczas długich zjazdów nie było już magii. Wjechało to, co mam w drugim rowerze, czyli Hope tech 4 V4. Pięknie wygląda, ma kosmiczna siłę i modulacje, ergonomiczną klamkę. Z minusów to DOT i pierdollo z przelewaniem. Shimano jest jednak dużo prostsze i czystsze do przelewania. Co do działania, to tak jak pisałem.

Są to kotwice, jakość wykonania powala i można wymienic w nich każdy pierdolniczek, w przeciwieństwie do shimano – będącym throw away solution. Zaskakujące jest to, jak nie czuć upgrade a jak bardzo czuć downgrade. Wraz z heblami XT nabyłem shuttle AM. Pierwsze jazdy tym rowerem pokazały, że kocham go bezgranicznie, jednak to co mi przeszkadza, to siła hamowania. Wniosek więc taki, że Hope to jednak jest pozytywna masakra pod względem siły hamowania jak i nad nią panowania. Ceną którą za to płacimy to większe pałowanie się z przelewaniem, no i DOT zamiast oleju mineralnego. Nie chcecie DOTa wylać na parkiet w salonie 🙂

Gripy:

Mam duże ręce. Serio. Jesli cos mam duże to dłonie. Pewnie w teamowej konkurencji na obwód przedramion i siłę łap, też bezsprzeczie wygrywam. Na wszyskich wyjazdach jestem człowiekiem od zakładania opon, o ile akurat nie mam zwichnietych palców. Pomimo tego moja technika jazdy ma w sobie coś tak gównianiego, że szybko pompują mi się przedramiona. Nie wiem, co robię źle w czasie jazdy, ale nie potrafię tego ogarnąć. Szukam protez. Sporo w tej materii zmieniaja gripy w większym rozmiarze. Używałem ESI super chunky, ale są takie sobie. Ot takie 3+. Wiele lat smigałem na ODI Rogue i je uwielbiam – daje im 5. Kiedy zobaczyłem, że OneUp zmotał gripy o 2 mm szersze  ( tzn więcejśrednicowe) od ODI – postanowiłem spróbować. No i tu jest 5+. Cięzko je dostać, ale jest ogień. Ogień to znaczy, że mniej płaczę po długich zjazdach, ale jednak płaczę.

Korba:

Był RF AEfect R ale się złamał na Maderze. Cieszę się, że mam wszystkie kości po tym zdarzeniu, więc teraz jest Shimano XT. Po prostu. Nie słyszałem, aby kiedykolwiek Shimano pękło a z RF mam schizy. Problem typowo emocjonalny. No dobra – do tego na Maderze, kiedy byłem w szpitalu na prześwietlaniu stopy po pęknieciu korby, chłopaki kupili mi nową korbę.  Dla superboost, brali jaka była i wsadzili mi korbę 160mm albo 165. Już nie pamietam. Powrót do 175 to był kolejny argument do zmiany.

 

Pedały:

Szukałem czegoś, co będzie duże i z długimi pinami. Chromaga lubiłem od zawsze, ich pedały podobały mi się od dawna, ale zawsze jakoś nie odpowiadały mi finansowo. Teraz w sumie uznałem, że wart ich spróbować. Lubię tez ich filozofie produkcji i to że za grosze można kupić narzędzia do serwisu (sciagacz łożysk) i serwisować te pedały do porzygu. Brytole nazywaja takie rzeczy “sustainable” 🙂 A jazda ?? Jak marzenie, ponieważ powierzchnia, plus długość i agresywność pinów trzymają jak szalone. Nie polecam do pierwszych przygód z platformami, bo strzał w piszczel powoduje natychmiastowy popust ze wszystkich dziur –  w gacie.

Siodło:

Rzecz subiektywna (dupiektywna). Pivotne sie porwało, wiec postanowiłem wrócić do siodła, które było dla mnie 10 lat temu synonimem wygody i funkcjonalności. Niestety, wtedy, też miernej jakości. Czyli Chromag TrailMaster DT. Dalej miażdży wszystkie siodła Ergona, i innych fancy firm. Jest przemyślane na maxa – ze swoim szerokim nosem – jest Ci on genialny na długich technicznych podjazdach. Mogę na nim siedzieć bez uczucia, że zmieniłem branżę i zarabiam na życie przechowywaniem w swoim ciele, na godziny, ciał swoich klientów. Aaaa i jakość poprawili. Nie trzeszczy, nie drze sie tak łatwo przy glebie.

 

Gadżety:

Gadżety są nieniezbędne lecz przydatne. Pozwalają przeżyć w lesie. W razie fakapu można użyć ich do dmuchnięcia w pręta, podłubać w nosie albo przeżuć dętkę z organicznego i ekologicznego kauczuku. Dętki można też użyć do innych awaryjnych czynności, jednak pamietajcie, że dętki enduro są dość grube i mało czuć. Anyway. Kiedyś cały majdan woziłem pod strapem i przez wiele lat to dawało rade. Pewnego pięknego dnia zauważyłem, że został sam strap.

Bidon:

Nie lubie bidonów i koszyczków. Wiele lat jezdziłem z plecakiem i camelem. Podczas pracy nad techniką jazdy pozbyłem się plecaka i zacząłem bidonić. Pomysł bidonu, który sam wskakuje na miejsce i nie trzeba kombinować a ładowaniem go w rurę – bardzo mi leży. Jedyny minus. Mocowanie fidlock w bidonie po roku czasu łapie luzy. Można bawić sie tyrtytkami, jednak niestety najlepiej jest takowy bidon wsadzić do worka z plastikowymi śmieciami raz na 1-2 lata i już nie wyciągać. Anyway. chyba wszyscy używamy fidlolków i jest to sztos.

 

Pompeczka:

Kiedyś to był kartusz z zaworem pod strapem, ale ponieważ Pivot razem z topeak zrobił coś co się nazywa Ninja i można to zamontować w dziury w ramie to postanowiłem spróbować. Działa, nie odpada, jest git. Jedyne “ale” to fakt, że pasują tu tylko 16g kartusze CO2. To spoko do opon szosowych.  Zazwyczaj używam 20g lub 25g i one są w stanie coś zmienić. Dziwne to, bo w wyższej wersji tego przybornika, czyli zawierającej szydło i toola jest opcja na montaż 20g i 25g, więc WTF?

 

Tool:

OneUp EDC. Używam go od lat. Chowa się w sterówce. Moja wersja wymaga gwintowania rury, jednak teraz można już kupić taką, która się kotwi poprzez rozpieranie. Zawiera szydło, toola, łyżkę. Jest wygodna. Z minusów – kiedy śruby w toolu się poluzują i wykręcą – tool potrafi się zablokować w sterówce i wtedy trzeba łamać plastikową obudowę. Wtedy jest kibel. Ale idą zmiany. W Shuttle mam set  kartuszowo – pompkowy do Pivota, który zawiera w sobie toola i szydło i myśle, że to ma bardziej sens. Nie to że OneUp sensu nie ma. Jeśli nie macie portów na montaż Ninja, o OneUp EDC wart rozważenia.

Epilog:

Nie będzie epilogu. Nie wszystko musi mieć happy end lub zakończenie – musisz jakoś z tym żyć 🙂

Dodaj komentarz

Czytaj także